25 sty 2016

siła sugestii

Mój dzień był dzisiaj całkiem dobry. Szybki, intensywny i bardzo wymagający, ale dobry. Do czasu.
Do czasu kiedy nie przeczytałam o tym pieprzony blue monday, że to akurat dziś jest TEN dzień. Mój dobry nastrój szlag trafił niemal natychmiast.

Zaczęłam bać się mojego mózgu.
Chyba nad nim nie panuję aż tak jak myślałam.

24 sty 2016

zamykam

Ostatnio wszystkie moje życiowe aktywności koncentrują się na zamykaniu.
Najpierw zamknęłam sprawę, o której pisałam poprzednio, później zabrałam się za kolejne. A to trwało, trwało i trwało. a jak skończyło trwać zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo mnie to wszystko zmęczyło. A wiecie co jest najbardziej męczące? Koncentracja.
Ostatnio cierpię na chroniczną koncentrację na temat tego co jeszcze mam do zrobienia. I nie zapominam o niczym ani na sekundę. Ciągle pamiętam np. to, co mam zrobić w środę za dwa tygodnie o godzinie 10.30. Pamiętam o wszystkim, nawet nie muszę zapisywać. I chyba własnie od tego przegrzały mi się jakieś synapsy w mózgu. Ale nie robię tego celowo więc nie wiem jak przestać. Pozostało mi więc zamknąć jeszcze temat mojego pamiętania więcej niż trzeba. W końcu po co kupiłam uroczy błękitny kalendarz? I po co go targam ze sobą wszędzie gdzie idę? No bez sensu. 

Jak się tak zaczęłam zastanawiać nad tym pamiętaniem to zdałam sobie sprawę ile mam rozpoczętych i zostawionych "drobnych spraw". Naprawdę drobnych, np. trzy rozpoczęte i odłożone książki. Obejrzane początkowe 20 minut filmu, a reszta zostawiona na kiedyś. To przecież nie są poważne problemy. To nawet nie są niepoważne problemy - to nie są żadne problemy. Ale ich nagromadzenie przyczyniło się do sparaliżowania pracy mojej głowy.

Pewnie dlatego w środku nocy nadal toczą się w niej głębokie procesy. Które dalej nie pozwalają mi spać. Pora nadrobić książki i obejrzeć filmy. A później się wyspać.

I jeszcze jedno chciałam Wam powiedzieć.
Było mi dziś przykro.
Lubię od jakiegoś czasu dwie osoby. I lubiłam spędzać z nimi czas. Ale pojawiła się osoba trzecia, z którą przebywanie naprawdę nie sprawia mi przyjemności. Jest uszczypliwa wobec mnie, a ja tego nie toleruję. Sama praktykuje przejrzyste relacje z ludźmi, albo kogoś lubię i ten ktoś o tym wie, albo nie lubię i nie spędzam z nim czasu, a kiedy bardzo mi przeszkadza to mu o tym po prostu mówię. Nie złośliwie - po prostu moja praca nauczyła mnie mówienia również tych trudnych rzeczy. Wprost. Osoba trzecia natomiast ewidentnie za mną nie przepada, ale nie jest na tyle rozgarnięta, żeby zająć choć odrobinę szczere stanowisko. Pluje jadem pod przykrywką słodkiego uśmiechu. Jak widzę takie zachowanie dostaję drgawek. Jestem na takim życiowym etapie, że z ręką na sercu nie zależy mi na tym, żeby mnie lubili wszyscy. Ani też nie mam ciśnienia na to, żebym to ja lubiła wszystkich. Dawno temu pogodziłam się z tym, że z niektórymi ludźmi po prostu nie jest nam po drodze i tyle. 

W tej sytuacji najbardziej logicznym wyjściem jest dla mnie niespędzanie czasu z osoba trzecią. Tak też zrobiłam. A po jakimś czasie jedna z dwóch osób, które lubię zapytała mnie co się stało, czy coś zrobiły, że już nie spędzam z nimi czasu.

A problem polega na tym, że ta trzecia jest z nimi sklejona.
Więc zostałam postawiona przed wyborem - albo żyć z upierdliwą osobą 3 po to, żeby mieć nadal kontakt z dwoma pozostałymi, albo poświęcić znajomość z dwoma, na rzecz świętego spokoju...
Chyba nie ma tu dobrego wyjścia, ale skłaniam się ku drugiemu.
Trudno mi tolerować trójkę. 
To też chyba muszę zamknąć, choć niechętnie...

17 sty 2016

kolejny etap

Jak wiecie - albo nie wiecie - od dłuższego czasu dość poważnie się szkolę. I tym razem nie piszę o tym szkoleniu na "psychola", tylko o tym, które zaczęłam znacznie wcześniej.
Udało się zamknąć kolejny, bardzo ważny etap. Tylko kurde nie cieszę się tak jak sądziłam, że będę! Dlaczego? Ano chyba sama jeszcze w to nie wierzę, że to już :O Poważna sprawa. Poważna pani. O ja cie....
Ale ale, to jeszcze nie koniec.
Teraz czas na kucie i takie tam.
A definitywny koniec kiedy znowu zaczną spadać liście.
To będzie kolejny powód, żeby lubić jesień <3

10 sty 2016

znowu

Od miesiąca - albo i dłużej - trzęsłam tyłkiem na myśl o tym weekendzie. I nie chodzi mi bynajmniej o twerking. Chodzi mi strach w najczystszej postaci. Stres, który przesiąka do szpiku kości.

Odcięta od życia siedziałam w książkach. Tak, chodzi mi o "zwykłe" egzaminy. Zauważyłam niepokojącą tendencję, z wiekiem co prawda bardziej panuję nad widocznymi objawami stresu, natomiast sam stres przybiera wymiary gigantyczne.
Stara baba, a nadal jak dziecko.

Zawsze twierdziłam, że będę wiecznie młoda! I zawsze w dniu urodzin mówię, że to osiemnaste... Więc oficjalnie potwierdzam, zachowuję się dokładnie tak jak przystało na nieopieprzoną nastolatkę :P

No cóż.
Jakoś będę musiała z tym żyć.
A Wy ze mną.

Aha - zapomniałabym - no jasne, że wszystko pozaliczane ;)

4 sty 2016

najdłuższe noce

Świat jest wspaniały. Tyle ciekawych rzeczy, że nie wiadomo za co się zabrać najpierw, żeby wszystkiego spróbować. Ja najczęściej zderzam się z tym kiedy dopisuję kolejną książkę do listy "Koniecznie przeczytać", albo wieczorami zamykam przeglądarkę z załadowanym filmem, który pół dnia czekał na soje 5 minut i się nie doczekał... Żebyście wiedzieli ile ja już miałam podejść do niektórych filmów! Czasem bywam już niemal pewna, że tym razem się uda i lada chwila wcisnę play, ale zazwyczaj wcześniej muszę wciskać "play" gdzie indziej i jakoś doby brakuje. Że też nadal wierzę, że uda mi się je obejrzeć. Ja. Taka naiwna.
Znacie to?
Wieczny brak czasu. Jakby życie w ciągu ostatnich lat nagle przestało się mieścić w ramy.

W zasadzie to nie chciałam Was o to pytać, bo nawet jak ktoś powie, że nie zna, to i tak mu nie uwierzę. Takie zboczenie zawodowe i moja główna życiowa aktywność - szukanie drugiego dna. Zamiast tego chciałam się pochwalić swoim sprytem i przebiegłością. Że też wcześniej nikt na to nie wpadł?!
Co zrobić, żeby mieć więcej czasu?
Przestać spać!
Genialne, wiem. Przestawałam spać w pewnych momentach mojego życia, ale zaraz później nadrabiałam i - odpukać - dożyłam tej własnie chwili w całkiem niezłej formie.
Tym razem jednak jest inaczej, bo spać przestałam około października. Ale bez paniki - mogło być gorzej - mógł to być np. październik 2012.... A że był 2015 to jeszcze nie ma dramatu. Przecież to dopiero kilka miesięcy...

Kilka miesięcy krótkich drzemek zamiast spania. Tym razem moja bezsenność przybrała postać gigantyczną...
I chociaż mam o kilka godzin więcej w ciągu doby, to powiem Wam, że jakoś mało produktywnie je wykorzystuję. Przeważnie turlam się po łóżku. Później wstaję. Krążę po salonie. Kiedy myślę, że to już, że tym razem usnę, kładę się pędzikiem do łóżka, a potem... dalej się turlam. Mój świetny plan ma jednak luki.

A jakby ktoś był ciekaw jak to jest, to powiem w skrócie, że właśnie w tych momentach miewam najbardziej mordercze myśli. Własnie w tych!

A moje mordercze zapędy pogłębiły się, kiedy wydałam dziś sporo pieniędzy (których jak już wiecie nie mam - a mój deficyt własnie się pogłębił) na jakiś ziołowy specyfik na spanie. Jak nie zadziała - ktoś za to odpowie. Tylko jeszcze nie wiem kto.

Będę wdzięczna za sprawdzone rady na zasypianie. Ale sprawdzone osobiście. Bo internety sama umiem poczytać ;)

A dla złagodzenia mojego przekazu - Ania;


2 sty 2016

...I DRUGI TEŻ

Jak już tak myślałam o tych wyspach, drinkach i palemkach to z wrażenia (nad własnym świetnym pomysłem oczywiście) weszła żem na kontro bankowe. Tez własne. Oczywiście.

Od razu przelałam to co przelać trzeba było o tej porze miesiąca.
Tzn. gwoli ścisłości nie tak "od razu" Najpierw musiałam otrzeć łzy. Bo jak zobaczyłam ile tam mam - albo raczej ile nie mam - to kilka sporych pokapało.

No a jak już przelałam to nawet nie zostało nic, żeby nad tym popłakać.
Także zanim się zabiorę za oszczędzanie na kolejny sylwester - a zabiorę, bo moje zdrowie psychiczne tego potrzebuje - muszę pomyśleć za co kupić sobie jakieś jedzenie w tym tygodniu :-] Zachciało mi się czesne za następne szkoły płacić.

Będę świetnie wykształcona. Szkoda tylko, że z gołym tyłkiem. Ale przynajmniej szczupłym, bo na czekoladkę też nie starczy.

Mężczyzna, z którym wzięłam kiedyś ślub (nie napiszę mąż, bo jestem własnie na niego obrażona) powiedział - i to nie raz! - że za wszystko płacić może, o ile nie będzie to moje czesne, Chyba nie każdy, chce mieć taką świetnie wykształconą żonę. Przynajmniej ten jeden nie chce.

Była kiedyś taka akcja społeczna; "Nie czytasz - nie idę z Tobą do łóżka". Pod moją ówczesną uczelnią, w związku z tą inicjatywą ustawiono wielkie łoże. Łoże ze zdobionymi metalowymi zagłówkami i puchatą, śnieżnobiałą pościelą. Na pościeli rozrzucono stertę książek i zapraszano przechodzące obok studentki do sesji zdjęciowej. Sesji, na której taka studentka wiła się na tymże łożu z książką w dłoni. Potem sprytny grafik dorzucał do takiej fotki podpis "Nie czytasz, nie idę  Tobą do łóżka" i gotowe. Motywacja jak ta lala!

W każdym razie tak sobie myślę, że ten mężczyzna od ślubu by się pod tą akcja nie podpisał :P
Tak się zastanawiam, czy on musi ze mną na te wyspy lecieć?
Chyba zostanie w domu, kwiatki będzie podlewać i rybki karmić o ile do tego czasu sobie jakieś rybki kupimy.

A propos;


1 sty 2016

DZIEŃ PIERWSZY

Zazwyczaj nie robię noworocznych postanowień. Nie tworzę list z zadaniami na kolejny rok. Nie planuję schudnąć, znaleźć miłości życia i stać się innym człowiekiem. Nie zakładam, że osiągnę cele mniejsze, większe czy zupełnie niemożliwe - no bo - błagam - czy rzeczywiście wszystko to, co nosi miano noworocznego postanowienia ma choć cień szansy na realizację?

Generalnie myślę, że można by stworzyć taką listę - wzór. Gotowca dla wszystkich tych leniwych, albo dla tych, którzy co roku "postanawiając" dublują siebie sprzed roku, dwóch, dziesięciu... A przede wszystkim dla tych, którzy każdą swojego częścią ciała trzymają się narzuconych schematów i tak usilnie dostosowują do tego co robi większość. Tego co wypada, bo kiedyś ktoś tak to sobie wymyślił. Ręka do góry, kto kiedykolwiek zrealizował swoje noworoczne plany. Tylko proszę - nie wszyscy na raz.

Jeśli chodzi o mnie, muszę przyznać - wcale nie z łatwością - że jestem gdzieś na drugim biegunie takiej postawy. Im bardziej coś należy i wypada, tym większe prawdopodobieństwo, że stanę okoniem. I tym razem to ja wykorzystam każdą część ciała w stawianiu oporu. Czasem to bez sensu, ale już to sobie wybaczyłam.

Sylwestrowy wieczór również nie należał do moich ulubionych. Zgadnijcie dlaczego :-) 

Zazwyczaj okoliczności zmuszały mnie choć do drobnego celebrowania, wczoraj postanowiłam zaprzeć się mocniej niż zazwyczaj i spędziłam naprawdę uroczy wieczór w swoim własnym towarzystwie. Co prawda miałam moment paniki, kiedy zdałam sobie sprawę jak świetnie się czuję sama ze sobą - w mojej głowie momentalnie pojawił się obraz pustelni gdzieś pośrodku dżungli. 

A propos dżungli - zazwyczaj stając na przekór nie tworzyłam noworocznych postanowień. Trwało to tak długo, że w końcu stało się normą i rutyną, musiałam więc znowu zrobić na przekór. I na przekór zrobiłam sobie jedno postanowienie. Jedno na którym się skupiam i jedno zupełnie oderwane od rzeczywistości.
To realne dotyczy sylwestra, w końcu o czym myśleć w sylwestra jak nie o sylwestrze, prawda? Otóż rok 2017 zamierzam powitać leżąc na białym piasku na jakiejś egzotycznej wyspie. W jednej dłoni będę trzymać drinka z palemką, drugą zaś będę osłaniać oczy od słońca - jasnego jak moja przyszłość.
Udam się tam zaraz po świętach, żeby w sprzyjających okolicznościach odzyskać moją emocjonalną równowagę zachwianą świątecznymi spotkaniami z rodziną bliższą, dalszą i zupełnie cudzą.
Pozostaje zebrać pieniądze na ten szczytny cel. Nie wiem jeszcze jak, ale przecież mam na to prawię rok. I to rok o jeden dzień dłuższy niż zazwyczaj! Los mi sprzyja :)

A to drugie postanowienie - zupełnie z kosmosu - żeby zachować charakter noworocznych postanowień urwanych z choinki. Postanowiłam uporządkować moje życie. Czy to nie dość abstrakcyjny cel? 

Życzeń na kolejny rok składać Wam nie będę, bo nie lubię.
Dostawać też nie, więc Was również zwalniam z tego obowiązku.
Ale zamiast tego, zupełnie szczerze życzę, by pierwszy dzień tego roku był wspaniały :)